"Aplikacja" - Lauren Miller
Co gdyby pewnego dnia pojawiła się nowa aplikacja na telefon, która by nam
to zabrała?
Bom ich wolnymi stworzył i wolni zostaną, Mimo niewolę grzechu przez siebie obraną, inaczej musiałbym ich zmienić w przyrodzie.
Aurora, zwana Rorą to 16 - letnia dziewczyna, która żyje w świecie, gdzie
Google i Apple to już przeszłość. Teraz rządzi Gnosis, a widok każdego z
handheldem posiadającego aplikację LUX jest normalną koleją
rzeczy. Ludzie używają jej nawet do błahych rzeczy typu: co i gdzie mają zjeść,
w co się ubrać, z kim tworzyć bliską więź. Szacuje ona ile wyniesie pokonanie
danej drogi, mówi kiedy musisz wyjść, aby zdążyć na czas co do minuty. Wybawienie?
W końcu nikt nie błądzi, wszystko idzie bez potyczek, dostajesz "dobre
rady" nie musząc się wysilać... Nie musząc MYŚLEĆ.
A może to mydlenie oczu ludziom i odpychanie ich od rzeczy, które naprawdę
stanowiłyby dla nich szczęście?
LUX jest wszystkim - zdrowym życiem, które ma uszczęśliwiać, bo
ludzie, którzy coraz częściej słyszą głos w swojej głowie są chorzy. Mówią na
to Zwątpienie, czyli AZP - choroba neurologiczna, która
szepcze nam abyśmy zrobili coś irracjonalnego, wbrew zdrowemu rozsądkowi. Rora
posługuje się tą aplikacją jak całe jej otoczenie, lecz kiedy dostaje się do
elitarnej Akademii Theden zaczyna słyszeć Zwątpienie... zaufać mu czy nie? Tam
poznaje 18 - nasto letniego Northa - chłopaka, który nie korzysta z Luxa. Co
jest tego powodem?
Wszystko co wpajano jej od dziecka nagle zaczyna tracić głębszy
sens...
Śmierć jej matki, tajemnicze stowarzyszenie, dziwna nauczycielka,
mroczna i tajemnicza Akademia, intrygi, zdrady, miłość... to wszystko zaczyna
rodzić się na kartach powieści.
Głos szeptał, żebym się nie martwiła, chociaż rozsądek mówił, że powinnam. Namawiał mnie, żeby zwolnić, kiedy akurat się spieszyłam; żebym była miła, gdy pałałam złością; żeby słuchać, gdy rozpaczliwie chciałam, by to mnie słuchano.
Akcja powieści początkowo nie sprawia wrażenia aby mogło narodzić się coś
niezwykle magnetyzującego, coś przy czym nie będziemy mogli zmrużyć oka, więc
możemy czytać bez większego zapału, lecz po 50 stronach stopniowo przyśpiesza i
potem wciąga czytelnika na dobre. Tak, żeby gdzieś w trakcie zabiło mocniej
serce i wycisnęło z oczu łzy. Bardzo dobrze wykreowani bohaterowie, w
szczególności główna bohaterka, która u mnie od razu zyskała sympatię i
potrafiłam się z nią utożsamić, a także świat, który niewiele różni się od
naszego jest zdecydowanie na plus. Przeważnie, gdy czytam o bohaterach w takim
wieku od razu odczuwam różnicę (niekiedy są nazbyt dziecinni), widzę, że
faktycznie mają tyle lat po przedstawionym zachowaniu ale przy stylu Lauren
Miller tu tego kompletnie nie dostrzegłam. (Nie drażniły mnie wypowiedzi
nastolatków) Te ich lata przypominałam sobie w momencie, gdy autorka o tym wspomniała.
To zdecydowanie ogromny plus świadczący o tym, że styl pisarski Lauren Miller
jest na wysokim poziomie. A gdyby ktoś mi nie wierzył to dodam, że
Aplikacja należy do tych książek, które wymagają więcej skupienia. Chwilami
czułam się jakbym czytała kryminał, bo po każdym rozwiązaniu zagadki,
znalezieniu odpowiedniej odpowiedzi pojawiało się kolejne, kolejne i kolejne
niewiadome, które miało doprowadzić nas na ten właściwy trop. Niewątpliwie
znajdziemy tutaj ukazanie motywu dobra i zła poprzez posługiwanie się
fragmentami o m.in. Raju utraconym.
– Żeby była jasność, fakt, że to piję, jeszcze nie dowodzi twojej racji – oświadczyłam. – Mojej racji?Przewróciłam oczami. – Że nie powinnam pozwalać handheldowi decydować za mnie. Sądziłeś, że umknie mi ten niezbyt subtelny podtekst? – Dziewczynie z Akademii? Tak nisko bym cię nie ocenił. – Nie byłam pewna, czy drwi, czy jest szczery. Wyczuwałam po trosze jedno i drugie.
Aplikacja mogłaby być niepokojącą wizją świata za ok. 17 lat, która wyraźnie
daje do zrozumienia, że przy dzisiejszej dobie technologi i tego jak łatwo
sięgamy, korzystamy z przeróżnych aplikacji możemy im całkowicie zawierzyć i
wmówić sobie, że faktycznie lepszą decyzją będzie np. wybór lodów morelowych,
niż truskawkowych albo korzystanie z Twittera, niż czytanie książek, których
tak nam by odradzał LUX. Człowiek jest istotą, którą łatwo można zbałamucić
pokazując sprzęt z milionem niekończących się funkcji zapominając przy tym, że
jest nam to zupełnie niepotrzebne. Nie potrzebujemy aplikacji, która powie nam
co mamy czynić, bo w prawdzie rzeczy już ją posiadamy w samym sobie. I nie jest
ona doskonalona, ulepszana, modyfikowana. Nie posiada listy zagrożeń, nie
ucieka przed nimi ale się z nimi zmierza. To nasz wewnętrzny głos zwany
intuicją. I choć może nie zawsze działa dobrze i zawodzi jak reszta tych
sprzętów elektrycznych gdy wysiądzie prąd, to jednak jest bardziej prawdziwa,
bo pochodzi od nas. A kto inny jak nie my, wie co jest dla nas najlepsze?
Lauren Miller zadbała tutaj a każdy detal.
Wątek miłosny nie mdli, nie jest przesłodzony lecz hmm naturalny. Odgrywa on
ważną rolę ale nie najważniejszą. I właśnie za to sobie cenię tę książkę – za
niesamowite wyczucie w każdej kwestii.
Bez wątpienia godna polecenia każdemu.
Głupcowi pisane jest powtarzać historię. Mądry człowiek ma dość rozumu, by tego uniknąć.
Moja ocena:
7/10
METRYCZKA:
Autor: Lauren Miller
Tytuł: Aplikacja
Data wydania: 2015
Liczba stron: 456
Wydawnictwo: Feeria Young
Moim zdaniem to jedna z lepszych książek jakie czytałam w 2015 roku. Świetnie napisana, nietuzinkowa i lekko przerażająca, bo takie poleganie na technologii może nie być nam obce za kilkanaście lat...
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu nie ciągnie mnie już do tego typu lektur, więc odpuszczę ją sobie.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam :)
OdpowiedzUsuń